Mateusz Gamrot jest już na Florydzie, gdzie rozpoczyna przygotowania do – jak sam określa – prawdopodobnie najważniejszego roku w swojej karierze. W rozmowie z Patrykiem Prokulskim "Gamer" podsumował zamieszanie wokół gali UFC 311, sytuacji w dywizji lekkiej oraz perspektywach na najbliższą walkę.
Patryk Prokulski, TVPSPORT.PL: – Gamer, jesteśmy świeżo po UFC 311... i nawet gdy nie walczysz, to i tak wszystko kręci się wokół ciebie, bo w trakcie tego weekendu bardzo dużo mówiło się na twój temat!
Mateusz Gamrot, zawodnik wagi lekkiej UFC: – Tak się złożyło, bo akurat były dwie-trzy walki w mojej kategorii wagowej, no to siłą rzeczy tak się jakoś to powiązało. Ale nie ma co ukrywać, że miłym akcentem dla mnie była nasza "polska armia" fanów. Kiedy ja leciałem samolotem i to wszystko się wydarzyło... gdy wyszedłem z samolotu, to połowa, jak już nazwałem, tej naszej "polskiej armii" była przekonana, że lecę na zastępstwo i zawalczę o pas. Oczywiście to nie miało nic wspólnego z prawdą, ale było to miłe, że jednak wszyscy wciąż wierzą.
– No więc właśnie, zacznijmy od początku. Jesteś w drodze do Stanów Zjednoczonych. Nagle pojawia się informacja, że Arman Carukjan wypada z walki o pas z Islamem Machaczewem. Zaczyna się masa tweetów pod tytułem "Gamer leci do Stanów! Jest dobrze!". Ja pisałem na Twitterze "ludzie spokojnie – raz, że on leci na wschodnie wybrzeże, a nie na zachodnie, to jest jeszcze 4,5 tysiąca kilometrów gdzieś. To mniej więcej jak z Lizbony do Moskwy"...
– Pięć-sześć godzin samolotem jeszcze więcej.
– Druga sprawa jeszcze jest taka, że... no właśnie – powiedz, ile w tym momencie ważysz? Pewnie z 82 kilogramy, więc to nawet fizycznie było niemożliwe, żeby tam wskoczyć na kartę walk.
– No tyle ważę gdzieś, tyle co powiedziałeś. 80-82 kilo, jakoś w tym przedziale. Nie mam jakichś dużych skoków wagi pomiędzy sezonem, a off-sezonem. Ale no tak, byłoby to nierealne, żebym zbił 10 kilogramów w jedną noc. A nawet nie jedną noc, bo jakbym zdążył dolecieć na miejsce, to już byłby poranek w Los Angeles, więc byłoby to absurdalne. Ale tak jak wspomniałem wcześniej: fajnie, że kibice gdzieś tam o tym myśleli. Może gdybym był dużo wcześniej na Florydzie i w trakcie przygotowań, to może Beneil Dariush pozostałby na karcie walk, może by się UFC skłoniło ku temu.
– Co się działo, kiedy wylądowałeś? Chyba, że miałeś Internet w samolocie.
– Nie. Oczywiście można było wykupić Internet, ale mam takie podejście, że przerwa się przyda od telefonu i Internetu, więc zawsze na czas lotu się odcinam i albo pośpię, albo czytam książkę. Wifi było na lotnisku. Powiem ci tak: zawsze jest długa odprawa w tym Miami, stoi się z dwie godziny. Teraz akurat była ciut krótsza, ale myślę z godzinę dobrą żeśmy czekali na pewno. No to był taki szał i taki natłok informacji, że ta godzina zleciała szybko. Wiesz, tu odpaliłem Internet, tu trochę dziećmi się zająłem, tu trochę zamieszania – i zbiegło to bardzo szybko. To był duży szok generalnie, bo gdzieś tam zawsze mi się wydawało, że jak już zawodnicy są na Fight Weeku na miejscu, to mało prawdopodobne, żeby coś się wydarzyło. Tym bardziej, że widzieliśmy Armana na wywiadach, później na konferencji prasowej nawet... a tuż przed samym ważeniem stały się te takie rzeczy.
– Tak jak mówisz, spory szok. Wskakuje Renato Moicano na zastępstwo i czy ty miałeś okazję w ogóle cokolwiek do niego napisać?
– Nie, pisałem tylko z jego trenerami. Do Renato się nie odzywałem, bo jako zawodnik nigdy nie patrzę w te wiadomości. Tym bardziej w social mediach zawsze staram się odizolować trochę od telefonu, więc wiedziałem, że tu nie ma najmniejszego sensu pisać jednej wiadomość z miliona pewnie, które dostał od swoich rodaków i bliższych kolegów niż ja. Popisałem z Gabrielem, jego trenerem, życzyłem powodzenia, powiedziałem, że się bardzo cieszę. Pomimo, że był mocno przekreślany i walka w sumie pokazała, że nie było wielkiej niespodzianki, to mimo wszystko wierzyłem w niego i wiedziałem, że ma narzędzia, żeby napsuć krwi albo nawet wygrać z Islamem. Początek rundy to pokazał. Te celne ciosy dochodziły do szczęki Islama, więc początek był bardzo obiecujący. Natomiast kiedy walka przeniosła się do parteru, to wszyscy widzieliśmy jak się to skończyło.
–Cała ta historia wiąże się też z tobą, bo po wylądowaniu szybko zaczepiasz na Twitterze Beneila Dariusha pisząc, że jeżeli chce szybko znaleźć oponenta, to potrzebujesz parę tygodni.
– Bardziej to miał być taki sygnał informacyjny dla UFC i dla wszystkich, że jestem chętny i gotowy na takie zestawienie. Jeżeli miałby się ktoś zastanawiać nad tą opcją, no to nie trzeba mnie pytać, tylko po prostu jestem. A ile potrzebowałbym czasu? Na pewno kilka tygodni. Potrzebuję chwili, żeby się tu zaaklimatyzować. Na dobrą sprawę jestem cały czas w dobrym treningu i formie. Brakuje może jakichś specjalistycznych sparingów, jakichś dociążeniówek, wiesz. Muszę zrobić trochę siły i wytrzymałości i będę gotowy. 22 marca i gala w Londynie to byłby na pewno bardzo dobry termin. Jakby przyszło coś szybciej, to pewnie też. Później każdy wydłużony, inny termin też wchodzi w grę, tylko trzeba będzie inaczej rozplanować przygotowania. Myślę, że mamy jeszcze trochę czasu na to. Tym bardziej jak Beneil zrobił wagę i przygotowania, to podejrzewam, że chciałby odpocząć teraz, a nie na przykład za dwa tygodnie znów wskakiwać na kartę walk. Największym obciążeniem dla zawodnika jest zrobienie tej wagi. Nikt z tych zawodników dobrze nie wygląda w piątek rano i każdy mocno to odczuwa. Jego organizm też by chciał odpocząć.
– Ta "polska armia" analizowała wszystkie scenariusze jak tylko się da. No i między innymi były takie głosy, że byle nie było takiej sytuacji, że na przykład Dariusz będzie chciał walczyć za miesiąc, a ty nie będąc w trakcie campu weźmiesz walkę.
– Wiesz, ja też nie przyjechałem tutaj "na goło", że tak powiem. Trenowałem w Czerwonym Smoku w Poznaniu i pomagałem "Skibie" w przygotowaniach. Robiłem raz w tygodniu sparingi i siłę też podtrzymuję cały czas, więc takie cztery tygodnie myślę to minimum i mógłbym się zgodzić na walkę. Wiadomo – im więcej, tym lepiej.
– Wiadomo, że tutaj dużo się wydarzyło tak naprawdę w chwili, gdy byłeś gdzieś nad oceanem, ale z jakim planem wylatywałeś z Polski? Do momentu aż będzie zestawiona walka to siedzisz, trenujesz i już zostajesz po prostu na camp? Czy planowałeś tak czy inaczej polecieć np. na miesiąc, wrócić i czekać, jak się sprawy potoczą?
– Ten pierwszy scenariusz. Przyleciałem i zostaję do walki po prostu. Tak jak gdzieś wspominałem w moich social mediach, jest to decydujący rok, który określi, w którym kierunku pójdzie moja kariera: czy jeszcze wracamy na tory i bijemy się o ten złoty pas, czy po prostu gdzieś dalej będę toczył walki i starał się dawać jak najbardziej widowiskowe pojedynki. Mi zależy jeszcze na tym pierwszym scenariuszu, o którym wspomniałem. Chcę jeszcze wrócić do tego "czubu". Stawiam wszystko na szali. Zabrałem ze sobą rodzinę, ale oni będą tu tylko chwilę. Chcę się przygotowywać, chcę trenować z najlepszymi. Grant Dawson pokazał się w sobotę wyśmienicie, bardzo dobrze mi się z nim trenuje. Jest duży, silny. Chcę szukać wyzwań podczas treningu, żeby być jeszcze lepszym i zaznaczyć ten rok w postaci dwóch dobrych zwycięstw.
– O ten post chciałem zapytać, bo kibice zwrócili na to uwagę. To jest taki, bym powiedział, mocny "statement". Pamiętam, jak rozmawialiśmy przed walką z Danem Hookerem. Powiedziałeś wtedy, że jeżeli miałbyś walczyć o pas, to czas na błędy się skończył, że nie możesz przegrać tamtej walki. Wiadomo, jak to się potoczyło, ale widzę po tobie, że nastawienie się nie zmienia i tak jakby wydłużasz ten moment, kiedy to wszystko ma się rozstrzygnąć.
– No nie poddaję się, stary! Prędzej padnę niż się poddam. Matematycznie – choć nigdy nie byłem dobry z matematyki – ale wyliczyłem to, że jak będę wciąż wygrywał to jeszcze jest szansa. Wciąż czuję się zdrowy, młody, głodny, nie mam żadnych kontuzji. Mam 34 lata, więc jakbym wygrywał jeszcze kolejne 2-3 lata to jeszcze jest szansa dojść na sam czubek. Nie składam broni, wręcz przyśpieszam nawet. Mocno mnie zdenerwowali tym, co się wydarzyło w Australii, więc nie popuszczę im po prostu tego tak lekko. Robię wszystko, co tylko mogę. Jeszcze wracając do tego posta, to nie jest jakieś tam kończenie kariery tylko bardziej ukierunkowanie, w którą stronę to pójdzie. Czy bijemy się jeszcze z czubem dywizji? Czy bijemy się po prostu z pierwszą dziesiątką-dwudziestką, dajemy fajne, widowiskowe walki, zarabiamy hajs, cieszymy się i też jest super? Bardzo bardziej cieszy mnie scenariusz ten pierwszy, żeby jeszcze tam wdrapać się na samą górę. Bo już nie ma co ukrywać, byłem blisko dwa razy po prostu. Z Dariushem wtedy mi zabrakło przede wszystkim doświadczenia i ogłady w UFC. Teraz z Hookerem zabrakło mi tak na dobrą sprawę kondycji. Wiesz, no to eliminuję te dwa błędy z tych dwóch poprzednich walk i myślę, że teraz już niczego nie powinno zabraknąć. Gdybym z nim nie przegrał, to może nie Hooker, a właśnie ja byłbym teraz ogłoszony z Justinem Gaethje'em i w marcu bym się bił.
– Jak zobaczyłeś to ogłoszenie to poczułeś może delikatne ukłucie rozgoryczenia? Ci zawodnicy, którzy ciebie pokonali, to zaraz później dostają wielkie walki.
– Wtedy Dariush dostał Charlesa Oliveirę, a teraz Hooker Gaethje'ego. Jestem świadomym gościem po prostu. Widzę jak to kalkuluje wszystko i można przewidzieć pewne ruchy UFC. Więc to też jak słyszę niektóre głosy, że organizacja nie docenia czy pomija... Wiesz, każdy ma swoją szansę w danym momencie. Jeżeli nie przejdziesz tej szansy, no to tracisz ją, spadasz na dół kolejki i musisz znowu sobie zapracować na to. Wiem, jak blisko byłem, więc robię to jeszcze raz.
– Odnośnie do tego, co przed chwilą powiedziałeś: czy ty ze swoim charakterem i uporem naprawdę jesteś w stanie powiedzieć w pewnym momencie głośno "no, wygląda na to, że już po prostu będę udawał fajne walki, ale pewne marzenia odłożyć"? Bo trudno mi tosobie wyobrazić.
– To znaczy wiesz, powiedziałem po prostu, że to jest jeden ze scenariuszy. Ale wiesz, jeżeli ten rok – nie daj Boże – nie powiedzie się tak, jak bym chciał, no to będzie jakby prawdziwe spojrzenie prawdzie w oczy. Jeżeli bym na przykład przegrał nadchodzące walki, no to nie będę zamydlał oczu, że mimo to będę mistrzem, bo wiadomo już bardzo odległy stanie się ten cel. Ale jeżeli wygram nadchodzące pojedynki, w co mocno w to wierzę i wszystko robię pod tym kierunku... no to stary. Wracam z powrotem do rozgrywki i dalej w siebie wierzę.
– Czy ostatnie tygodnie nie były dla ciebie trochę frustrujące, jeżeli chodzi kwestię potencjalnego rywala? Troszkę już czekasz, a taki na Rafael Fiziev mówi, że on podobno w ostatnim czasie powiedział "tak" czterem rywalom. No to zastanawiam się, dlaczego nie jesteś jednym z nich? Przez chwilę wydawało się, że jest temat Paddy'ego Pimbletta...
– To znaczy wiesz, walczyłem w sierpniu, więc nie minęło jeszcze aż tak bardzo dużo czasu. Teraz po powrocie do Polski też miałem trochę rzeczy na głowie w końcówce roku, więc w grudniu ćwiczyłem, ale z mniejszą intensywnością. Garnę się do walki, ale też jeszcze chwilę mogę poczekać. Wiadomo, im więcej czasu mija pomiędzy walkami, tym większa ochota nachodzi i głód wygranej rośnie. Więc wiem, że jak dłużej poczekam, to też będą pozytywy. Wymieniliśmy wiadomości z Danem Lambertem. Na poniedziałek jesteśmy umówieni na rozmowę w klubie. Może on już ma więcej informacji dla mnie, które przekaże bezpośrednio. Myślę, że na marzec-kwiecień na pewno przyjdzie jakaś propozycja.
– O Dana Lamberta też chciałem zapytać, bo pojawiło się ostatnio trochę znaków zapytania czy spekulacji – a lepiej pytać u źródła niż się zastanawiać. Czy Dan Lambert jako gość, który jest raz, że mega bogaty, dwa, że jest biznesmenem na innych polach, czy on jest takim menedżerem, który tak zabiega o walki jak na przykład Ali Abdelaziz, który tylko z tego żyje? I może ty powiesz coś więcej właśnie, jak wygląda ta relacja?
– No to z przeszłości wygląda to tak, że w piątej walce zostałem Armana, w szóstej miałem Dariusha i gdybym wygrał z Dariushem, to w siódmej walce biłbym się z Olivierą albo od razu z Islamem o pas. Więc w przeciągu pierwszych paru walk doszedłbym na szczyt, gdybym bym tego nie zaprzepaścił. To pokazuje, jaką Dan Lambert ma moc, ale też tak jakby jak potrafi dobrze to ułożyć. Później znowu widzieliście – był Hooker i zaraz po nim też miałbym te same duże walki. Jeżeli chodzi o jego pracę, to ja jestem bardzo zadowolony i nie mam żadnych zastrzeżeń. Nie wszystko też od niego zależy, tylko od ruchów UFC i tego, jakim pójdzie to nurtem. Ja sobie bardzo cenię relacje z nim i to zarówno na linii zawodnik-menadżer i na linii zawodnik-właściciel American Top Team, bo bardzo dobrze się tutaj czuję przyjeżdżając. Dlatego jeśli pojawiły się jakieś spekulacje, to nie mam w planach w ogóle zmiany menadżera.
– Jak zareagowałeś, gdy świeżo po gali Dana White powiedział, że Arman w tym momencie stracił status pretendenta i musi teraz toczyć jeszcze jakąś walkę? UFC dosyć surowo się z nim obeszło.
– Nikt nie wie, jaka była prawda i powód wycofania się z walki. Są pogłoski medialne, które wyszły na jaw, a nie wiadomo, jaka była prawda od środka. Jak przeczytałem, że doznał kontuzji pleców w czwartek w nocy, to podejrzewam, że od robienia wagi coś mu się tam wydarzyło. Może wyskoczył ból nerek, może coś, może to przeszło gdzieś dalej i się wycofał z tego powodu. Skoro Dana White tak się wypowiedział, to musiało mu się to nie spodobać i Arman brutalnie stracił swoją kolejkę. Tylko Arman zna powód, dlaczego się wycofał. Nie mówię tutaj, że symulował czy coś takiego, na pewno naprawdę musiało się coś wydarzyć, skoro odpuścił tak wielką szansę. A że Dana tak zdecydował, to musiał się zdenerwować.
– Mi się to wydaje dziwne, ale nie mam takiej wiedzy – jak można doznać kontuzji pleców w trakcie robienia wagi, już w tych ostatnich godzinach?
– To już bardziej chodzi o skrajne odwodnienie się, skrajne wyczerpanie organizmu. Wtedy nachodzą różne niepożądane rzeczy, o których ludzie nawet sobie nie pomyślą. Wiesz, jeżeli nigdy nie robiłeś wagi, to nie masz pojęcia, jak smakuje szklanka zwykłej wody. Jak na przykład my robimy wagę i jest ten czwartek w nocy, to potrafisz podejść do wody i samym zapachem jesteś nawodniony! Ta zwykła woda smakuje tak niewiarygodnie, jak byś nigdy nie mógł sobie tego wyobrazić. Podejrzewam, że tam doszło do skrajnego odwodnienia i organizm zaczął się buntować. Jednym z takich pierwszych oznak jest wyłączenie pracy nerek i ból nerek. Może od tego coś poszło po prostu później w stronę pleców. Może miał wcześniej jakąś kontuzję w trakcie campu, co przy zdrowym organizmie i zdrowym odżywianiu tak nie doskwierało. A kiedy wiesz, ściął te 12 kilogramów, nagle jego organizm zmienił się diametralnie i zaczął wysyłać sygnały zapobiegawcze. W czwartek o pierwszej w nocy to on siedział we własnym pokoju, więc nic poza robieniem skrajnym wagi nie mogło tam – tak mi się wydaje, wydarzyć.
– Odnośnie do tego, o czym wcześniej rozmawialiśmy, jak ten rok teraz będzie ważny pod wieloma względami... Czy zamierzasz być bardziej agresywny i ostry, jeżeli chodzi o media społecznościowe? Postawić trochę też na to na zasadzie – nawet niech kibice amerykańscy cię "jadą", ale po prostu niech zauważają twoje wpisy, bo będzie o tobie głośniej i jest większa szansa na lepsze zestawienia?
– Ale co mam robić, ubliżać im tam wszystkim jak Colby Covington?
– Ja się zastanawiam na przykład, czy teraz po następnej walce nie byłaby okazja "pocisnąć" takiego Armana, że jest tchórzem, że ty byś w życiu nie odpuścił title shota i byś tam bez nogi nawet wyszedł do klatki i sprowokować go do rewanżu.
– No... jest to jeden z przykładów, o których powiedziałeś. Jednak wydaje mi się, że najgłośniejsze słowa są w oktagonie i dyspozycja w walce. Jeżeli będę wychodził do klatki i wygrywał, ale dawał też widowiskowe dobre walki, to jest to najgłośniejszy argument, który będzie przemawiał za tym, żeby ludzie o mnie gadali. No nie mam chyba zamiaru zmienić tej merytoryki i nagle zacząć ubliżać wszystkim. Po prostu skupiam się na dyspozycji w oktagonie. Chcę dać naprawdę dobrą, widowiskową walkę teraz, którą wygram. I wtedy właśnie będą argumenty, okoliczności, żeby kogoś zaczepić po prostu. Na przykład gdybym miał więcej kondycji w walce z Hookerem, to potoczyłaby się na moją korzyść. Miałbym więcej siły moje argumenty w klatce bardziej działałyby na moją korzyść. Skupiam się na tym. A myślę, że jeżeli będę zadowolony sam z siebie w oktagonie, to przyjdzie za tym wszystko inne.
– Twój optymalny plan na ten rok to są dwie walki, czy może uda się jeszcze trzecią upchnąć?
– Jeżeli byłaby taka sytuacja w UFC, żeby będą chcieli mnie co chwilę wrzucać na karty walk, a ja będę zdrowy, to jak najbardziej. Stary, no chcę naparzać jak najwięcej! Tak jak powiedziałem wcześniej, dobrze się czuję i nie chcę marnować czasu na siedzenie na czterech literach. Moim minimalnym planem są dwie walki, czyli jedna walka w pierwszym półroczu i druga w drugim, ale jeżeli uda się wcisnąć tę trzecią i będzie to faktycznie dobra propozycja, to jak najbardziej. Jestem coraz starszy, więc wiem że teraz jest najlepszy czas na to żeby walczyć.
– Pojawiły się też pogłoski o kwietniu o gali numerowanej w Miami, czyli można powiedzieć, walczyłbyś w drugim domu. To by cię interesowało czy jednak trochę za późno i lepszy nawet Fight Night w Apex, ale wcześniej?
– Każda opcja będzie dobra. Czy to numerowana gala, czy Apex. Czy to marzec, czy kwiecień, czy nawet maj. To wszystko zależy od rozpisania planu treningowego i przygotowania się pod to. Wiadomo, jeżeli bym się rzucił teraz na bardzo wysokie obroty i trzymał je do kwietnia, to mógłbym być przetrenowany. Trzeba podejść do tego z głową. Tak jak mówiłem, może się dużo wyjaśnić, kiedy porozmawiam z Danem Lambertem. Dla mnie najważniejsze, że mam z rodziną wszystko poukładane, że zostaję do walki. Czy będzie to Londyn? Fajnie, bo byłoby w Europie, dużo Polaków blisko. Dużo moich znajomych też w końcu chciałby przyjechać na walkę, pokibicować, bo jak jest gala w Stanach, to wszystko się jednak zmienia ze względów logistycznych. Miami też by było super, bo tak jakby czuję się "tutejszy" i też ludzie tutaj wiedzą, że jestem z American Top Team, więc też mnie trochę tak odbierają. Czekam cierpliwie na to, co się wydarzy.
– Na macie w ATT możesz w najbliższym czasie słyszeć język polski prawie równie często, co angielski! Kolonia rośnie w siłę.
– Wczoraj się wszyscy widzieliśmy właśnie i razem oglądaliśmy UFC. Piotrek Kuberski niedługo wraca, ale jest jeszcze Kuba Wikłacz i Robert Ruchała. Wczoraj mówili mi, że niektórzy już ich omijają na macie. Chłopaki pytają, czy ktoś z nimi robi i słyszą "nie, nie, mam już parę". Po chwili patrzą, a ci zawodnicy siedzą na ławce! To znaczy, że już sobie wyrobili renomę tutaj.
– Z twojego doświadczenia: ile jeszcze takich przyjazdów potrzebują, żeby byli brani pod skrzydła przez konkretnych trenerów, tak jak ma to miejsce z tobą i Mike'iem Brownem?
– Myślę, że to jeszcze całe lata. Nie chodzi o dyspozycję na macie – choć ona jest bardzo ważna – ale myślę, że to już lata, wiesz, wypracowanie sobie tutaj tak jakby miejsca, pozycji i zaufania innych trenerów.
– A jak zapatrujesz się teraz i na Roberta, i na Kubę? Asia Jędrzejczyk ostatnio mówiła, że to nie jest taka łatwa sprawa, żeby związać Kubę bezpośrednio z UFC. I nie chcielibyśmy, żeby to się kończyło przez Contender Series. No i jeszcze jest kwestia Roberta. Czy powinni w tym momencie już do UFC wskakiwać? Bardziej pytam o Roberta, bo on jest młodszy i może jeszcze związać się z KSW nowym kontraktem.
– No ale wiesz... po co? Jeżeli zrobili już ruch w jedną stronę i są nastawieni, chcą za wszelką cenę – nawet kosztem przeczekania chwilę dłużej – ale faktycznie podpisać ten kontrakt. Po co iść wstecz? O tym też z nimi rozmawiałem. Obaj są pełni nadziei, że to się uda. Są gotowi, chcą się sprawdzać. Tym bardziej widzą, jak to wszystko wygląda na matach ATT, gdy trenują z zawodnikami UFC. A jeżeli pytasz, czy są gotowi – są bezapelacyjnie gotowi.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.